czwartek, 15 sierpnia 2013

Epilog

Persp. Mel
Przede mną rozciągała się nienaturalna jasność lecz za mną mrok ogarnął wszystko co możliwe. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Zaczęłam się rozglądać, w oddali zobaczyłam jakąś postać. Podchodzą coraz bliżej poznałam w niej moją babcię, która stała z uśmiechem i wyciągniętą ręką w moim kierunku. Chciałam ją chwycić by poczuć się bezpiecznie, ale głos który odbijał się od przestrzeni sprawił że opuściłam rękę wsłuchując się w słowa wypowiadane ze smutkiem i rozpaczą w głosie. Znałam ten głos. Głos tak bliski mojemu sercu. Głos, którego chciałam słuchać do końca swoich dni. Głos, który tak bardzo kochałam, a który tak mnie rani. Należał on do Matthew. Wsłuchując się w jego monolog usłyszałam te dwa najważniejsze słowa. Kocham Cię. W tym momencie moje serce zaczęło bić szybciej a oddech przyspieszył. On mnie kocha? Nie mogłam w to uwierzyć. To jak bajka Disneya. Popatrzyłam na babcię, która z uśmiechem opuściła rękę.
- Idź kochanie. To jeszcze nie Twój czas. Wróć do nich i pokaż na co Cię stać- uśmiechnęła się i odwróciła pozwalając by pochłonęła mnie ciemność. 
Usłyszałam pikanie aparatury przez co ból głowy był nie do zniesienia. Poczułam że ktoś trzyma moją rękę, ale nie mogłam zobaczyć kto to, ponieważ moje oczy były strasznie ociężałe, a gardło za suche by wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Nie było też mowy o tym bym mogła ruszyć ręką. Wydawała się tak cholernie ciężka.Mój oddech był miarowy, a serce pracowało w normalnym tempie. Starałam skupić swoją uwagę na tym by otworzyć oczy. Jednak było to trudne, ponieważ głos Matthew rozbrzmiewał ciągle w pomieszczeniu obijając się o moje uszy.Nigdy nie przypuszczałam że zapragnę by w końcu zamilkł. Potrzebowałam dość długą chwile by otworzyć oczy, ale gdy to zrobiłam automatycznie je zamknęłam, ponieważ białe ściany i słońce tworzyły rażący biel, który nie jest zbyt dobrym pomysłem. Powoli otwierałam oczy by pozwolić sobie przyzwyczaić się do jasności.


10 lat później (1.03.2023)

Po wypadku otrząsnęłam się dość szybko. Obyło się na szczęście bez rehabilitacji. Po skończeniu gimnazjum stwierdziłam że chce iść w kierunku prawa. I tak też zrobiłam. Niedawno zakończyłam studia, aplikacje i te wszystkie pierdoły z tym związany. Mogę powiedzieć że jestem świeżo upieczoną prawniczką. W przyszłości planuje otworzyć własną kancelarię, ale najpierw muszę zająć się Adrianną. A tak bo wy nic nie wiecie. Po tym jak Matthew w szpitalu wyznał że mnie kocha byliśmy razem. Całe gimnazjum itd. 3 lata temu oświadczył mi się. Ślub planujemy na 15 lipca tego roku. Jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwa. No i mamy półtora roczną córeczkę Adriannę jak już wcześniej wspomniałam.
Razem z Mattem kupiliśmy dom niedaleko naszych rodzin. Jak dla nas był wystarczająco duży. Choć
planujemy mieć jeszcze jedno dziecko.
Co do Clair była przez 2 lata z Davem, ale nie układało się im zbyt dobrze i oboje rozstali się w zgodzie. Pomijając mały szczegół że zawarli umowę. Chodzi w niej mniej więcej o to że jeżeli oboje nie znajdą nikogo przed trzydziestką w tedy wezmą ślub razem. Dziwne prawda? No, cóż nikt nie mówił że jesteśmy normalni.

Perspektywa Claire

Nowy rok stał się początkiem niespodziewanych zmian. I nie wchodzą tu w grę noworoczne postanowienia, ale zmiany na które nie miałam wpływu. Coś co uczyniło ten dzień początkiem mojego nowego życia, początkiem nieznanego.
Dzisiaj składam bukiet czerwonych róż na kamiennym nagrobku, który sprawiał, że wspomnienia wracały w nieokiełznanym tempie. Nie potrafiłam powstrzymać łez.
Dzisiaj kończę dwadzieścia cztery lata. Po raz kolejny będę zdmuchiwać świeczki, świętować i pić alkohol z najwyższej półki. Jednak od dziesięciu lat robię to sama.
Uśmiechnęłam się przez łzy, popatrzyłam ostatni raz na wyryty napis na nagrobku i odeszłam. Widniało tam imię mojej siostry i szwagra, których po mojej magicznej nocy już nigdy nie zobaczyłam.

Nasza historia wciąż się toczy. Nie dobiegła jeszcze końca. Ale myślę że zakończy się Happy Endem, tak jak w romansidłach. Do zobaczenia, może kiedyś.


--------------------------------------
S: To koniec opowiadania o 4 przyjaciół. Cóż wiem że nie jest to jedno z najlepszych opowiadań i chcę za to przeprosić. Był to jako taki mój pierwszy blog i dlatego pewnie nie jest jakiś specjalnie dobry. Tak szczerze mówiąc pierwsze chciałam zabić Mell i wprowadzić nową bohaterkę, ale stwierdziłam że to i tak nie ma sensu. A teraz zapraszam na mojego nowego bloga, którego prowadzę sama.

Zwykła dziewczyna.
Niezwykły chłopak.
Co się stanie gdy ona dostanie szansę na spełnienie swoich marzeń?
Co się stanie gdy tych dwoje się pozna?
Jedno kłamstwo, jedna pasja i jeden dzień odmieni wszystko.

Zapraszam na : Faith in dreams can work wonders

Dziękuję że byliście tu z nami przez te 8 miesięcy.
Kocham Was :*
Wasza Silly-Dreams <3

C: Nigdy nie zapomnę dnia, w którym razem z Mell wpadłyśmy na ten pomysł. Haha, to było takie szybkie, że teraz jak pomyślę zbyt drastyczne. Mimo, że omawiałyśmy na przerwach plany co do blogu i tak nie zaplanowałyśmy tego dobrze. Czego szczerze żałuję, bo zapowiadało się nieźle. To też był mój pierwszy blog i to czyni go moim ulubionym <3

Chcę Wam podziękować, za to, że byliście z nami aż do końca :)
I oczywiście Silly, za to, że ze mną wytrzymała przez te początki :*

Pozdrawiam i życzę Wam, żebyście prowadzili blog lepiej niż my :D

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 15

Zaraz po powrocie do Londynu umówiłam się na zakupy z Lisą. Były one naprawdę udane. Odstresowałam, wyżaliłam się i co najważniejsze opowiedziałam jej co się działo w Polsce. Właśnie wracałam do domu z galerii. Podeszłam do pasów, popatrzyłam w jedną i drugą stronę, nic nie jechało więc spokojnie mogłam przejść przez ulicę. Gdy byłam w połowie pasów usłyszałam samochód, który zbliżał się do mnie coraz szybciej. Spojrzałam w tę stronę zobaczyłam światła reflektorów, strach sparaliżował całe moje ciało, nie mogłam się ruszyć i poczułam uderzenie. Ostatnie co usłyszałam to pisk opon.

~Z perspektywy Alice <mama Melanii>~
Gotowałam obiad gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wytarłam ręce o ścierkę. Nie miałam pojęcia o co chodzi, ale przeczuwałam że to nie będzie nic przyjemnego. Podeszłam do drzwi, spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam policjanta. Moje serce przyspieszyło, a w głowie pojawiło się milion myśli.
- Dzień dobry. Pani Alice Jonson? - zapytał z powagą na twarzy.
- Dzień dobry. Tak to ja. A o co chodzi?- mój głos zaczął drżeć ze strachu.
- Pani córka Melanii została potrącona przez pijanego kierowcę, a jej stan jest bardzo ciężki.- gdy usłyszałam te słowa z oczu poleciała mi rzeka łez. Nie mogłam uwierzyć w to że moja córka miała wypadek. Zsunęłam się po drzwiach, wylewając z siebie kolejną dawkę łez.- Jeżeli chciała by pani ją zobaczyć przewieźli ją do szpitala Św. Tomasza. 
Szybko zerwałam się z ziemi biorąc torebkę wraz z kluczami od samochodu, ubierając na siebie płaszcz. Policjant zaproponował że zawiezie mnie tam, ponieważ w mim stanie mogłabym coś zrobić. W czasie gdy jechaliśmy do szpitala ja zadzwoniłam do Toma z tą smutną wiadomością. I jak zwykle trafiłam na sekretarkę. W sumie to normalne u niego gdy był w delegacji. Gy dojechaliśmy, wybiegłam z radiowozu jak strzała. Recepcjonistka spojrzała na mnie jak na idiotkę, która dopiero co wyszła z psychiatryka.
- Gdzie leży Melanii Jonson?- spytałam dusząc się łzami.
- 2 piętro sala 126.
-Dziękuję.- odpowiedziałam,biegnąc do schodów.  W sali znalazłam się w mgnieniu oka. Gdy otworzyłam drzwi zamarłam. Moja jedyna córka była cała blada, a jej ciało pokrywał gips. Zaniemówiłam. Na trzęsących się nogach podeszłam do łóżka, siadając na krześle złapałam jej dłoń w uścisk. W myślach zaczęłam się modlić żeby przeżyła, żeby wyszła z tego cało.
Po godzinie do sali wpadł zdyszany Matthew. "Skąd on wiedział że jest w szpitalu?"- pomyślałam, ale stwierdziłam że dowiedział się od Toma. Skinęłam tylko głową na niego. Podszedł do łóżka mojej córki i chwycił ją za rękę. Widziałam że w jego oczach błyszczą łzy. Postanowiłam że zostawię go samego przy jej łóżku, a sama pójdę na kawę.

~Z perspektywy Matthew~
Gdy tylko dowiedziałem się od P. Toma że Mell jest w szpitalu od razu postanowiłem do niej pojechać. Do oczu napływały mi łzy, a myśl że mogę ją stracić wypełniała całą moją głowę. Nie chciałem by odchodziła, była dla mnie całym moim światem. Gdybym tylko powiedział jej co do niej czuje albo gdybym coś zrobił w tym kierunku. Może nie było by jej tu teraz. Miałem straszne wyrzuty sumienia. Gdy już dotarłem do szpitala to nawet nie czekałem na windę tylko jak najszybciej wbiegłam po schodach. Wpadłem zdyszany do sali gdzie była jej mama. Gdy mnie zobaczyła skinęła głową. Podszedłem do jej łóżka i chwyciłam jej rękę, a w tym czasie Pani Alice wyszła z sali.
- Mell proszę Cię nie zostawiaj mnie tu samego. Dobrze wiesz że bez Ciebie nie będę potrafił normalnie funkcjonować. Kocham Cię, rozumiesz to? - mój głos po wypowiedzeniu tego zdania po prostu się załamał. łzy spływały mi po policzkach strumieniem. - Skarbie proszę nie zostawiaj mnie tu samego. Masz dla kogo żyć. Jestem ja, Clair, Dave, Lisa, Twoi rodzice i masz jeszcze przed sobą całe życie. Proszę Cię daj mi jakiś znak że mnie słyszysz.- spuściłem głowę pozwalając łzą opaść na szarą podłogę.


Przepraszam że taki krótki, ale nie mam weny.
Jakoś ostatnio nie mam czasu ani ochoty pisać.
Ale jak już trzeba to coś z siebie wykrzesałam.
Mam nadzieję że się podoba i że choć 2 komentarze się pojawią pod tym rozdziałem.
Wasza jedyna Silly_Dreams :D

Mój twitter: @Iwona_Beliebers
I ask: http://ask.fm/IwonaSkrudlik

Zapowiedź rozdziału 15

Zaraz po powrocie do Londynu umówiłam się na zakupy z Lisą. Były one naprawdę udane. Odstresowałam, wyżaliłam się i co najważniejsze opowiedziałam jej co się działo w Polsce. Właśnie wracałam do domu z galerii. Podeszłam do pasów, popatrzyłam w jedną i drugą stronę, nic nie jechało więc spokojnie mogłam przejść przez ulicę. [...]

[...] Szybko zerwałam się z ziemi biorąc torebkę wraz z kluczami od samochodu, ubierając na siebie płaszcz. Policjant zaproponował że zawiezie mnie tam, ponieważ w mim stanie mogłabym coś zrobić. [...]

[...]Skinęłam tylko głową na niego. Podszedł do łóżka mojej córki i chwycił ją za rękę. Widziałam że w jego oczach błyszczą łzy. Postanowiłam że zostawię go samego przy jej łóżku, a sama pójdę na kawę. [...]


Jak podoba się Wam zapowiedź?? 
Będzie trochę smutno, ale nie mam humoru i jestem zła na pewnego "kogoś".
Claire wie o kogo chodzi ;D
Reszta rozdziału dziś albo jutro.

A tymczasem zapraszam na mojego własnego bloga 
Opowiada on o dziewczynie, która dzięki swojej pasji i jednemu pokazowi tanecznemu wygrywa przepustkę do lepszego życia.


sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 14

Tak to już właśnie ten dzień. Dzień, na którego oczekiwałam przez bardzo długi czas. Bardzo mnie to cieszy. Po tym jak zostało wyjaśnione wszystko z chłopakami, uznałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Całe dnie spędziliśmy na rozmowach, filmach i wycieczkach w góry. A tak ... jeszcze mój królik. Już się oswoił, nie odstępuje mnie na krok Nawet w nocy wtula swoje białe futerko w mój brzuch lub twarz. Nazwałam go Kevin. Nie wiem czemu, po prostu ostatnio oglądałam Jonas Brothers i tak się złożyło.
Nikt się tak bardzo nie cieszył na myśl spędzenia razem sylwestra, jak ja. Ale czemu byłam taka radosna ? Może dlatego,że Robbie, miał wynająć na dzisiaj sale prywatnie ? A może dlatego, że miałam jechać z Klarą i Cece na zakupy, aby olśnić chłopaków ? Miałam wiele powodów do szczęścia, jednak był jeden, z którego się nie cieszyłam. Jutro wyjeżdżamy do domu. Koniec przerwy świątecznej, ale czemu zdawało mi się, że to też koniec, naszej przyjaźni z Chrisem,Chuckiem i Shane'em ? Hmm... chyba zadaje za wiele pytań.
- Claire ! Gotowa ? -siostra wrzasnęła na mnie z dołu. Chociaż było to dość głośne, potrafi lepiej, Ma głos tak silny, że czasami Kevin kryję główkę pod pierzyna.
- Już idę ....
Ubrałam pośpiesznie kozaczki i zeszłam. Chłopców nie było. Mieli przygotować sale i przekąski.
Wsiadłam szybko do auta i odjechałyśmy. Mijałyśmy całą masę drogich sklepów z ciuchami, na które mnie nie stać. A gdzie się zatrzymałyśmy ? W tym naj naj naj droższym. Gdy zapytałam o to Klarę, powiedziała, że kupi mi co będę chciała. Tylko skąd ona ma wziąść na to kasę...
Cece zaczęła się rozglądać. W jej rękach znalazła się złota sukienka z głębokim dekoltem i prostsza, niebieska na szyje. O wiele lepiej prezentowała się w tej drugiej, więc poinformowałam ją o tym. Klara przyznała mi rację. I już jedną sukienkę, miałyśmy z głowy. Klara z osiem jak nic, ale tylko w jednej było jej do twarzy, choć była naprawdę śliczna. Niebieska,szmaragdowa do kolan z cekinami i gorsetem. Jej kolory i krój.  I zostałam tylko ja. Dawały mi tyle sukienek, że myślałam, że zwariuje. A jakie ceny... Ale jedna przykuła moją uwagę, prosta i nie droga. Krótka i różowa. Oczywiście zgodziłam się na jej zakup.
Myślałam, ze dojedziemy potem do domu,ale jak zwykle się myliłam. Buty biżuteria i ozdoby.
Wybiła 17, gdy kończyłyśmy wizytę u fryzjera i kosmetyczki. Zanim się przebrałyśmy poszłyśmy na lunch,a potem do domu. To właśnie tam, miała nastąpić przemiana.
Można powiedzieć, że byłam zazdrosna. Cece i Klara wyglądały olśniewająco, każda na swój sposób wyjątkowo. A ja ? Prosto, normalnie. Zaczęłam żałować, że nie wybrałam innej, nieco droższej sukienki.
- Jeej , kochanie wyglądasz cudownie.
- Nieprawda ...
- Ależ, tak ! - wykłócały się.
Jeśli chodzi o mój wygląd. Zdaje sobie sprawę jaka jestem. Wiem, ze ludzie mówią miłe rzeczy jedynie z poczucia obowiązku, więc skończyłam tą bezsensowną kłótnie.
Po dwóch godzinach, wsiadałyśmy do auta. Moja ekscytacja w tym czasie, gdzieś uleciała, a sama byłam nieco przybita. W czasie jazdy, przypomniał mi się Dave. Nie wiem czemu tak nagle, ogólnie w czasie świąt nie myślałam o nim za często, choć między nami do czegoś doszło.
Ale bałam się ... bałam, ze to się skończy tak jak w przypadku Nicka. To za wiele jak dla mnie.
Właśnie dojeżdżaliśmy do budynku, w którym miała się odbyć impreza. Nie mogłam pojąc jak ten czas szybko leci. W każdym przypadku.
Pamiętam jeszcze rozpoczęcie roku szkolnego i moje zaspanie, historię z Nickiem i Chloe, która potem mnie pobiła w czasie wycieczki szkolnej do kina. Opuchlizna już znikła, ale, gdyby ktoś się mi przyjrzał z bliska, wiedziałby od razu, że nie spotkało mnie nic dobrego.
Weszłam do sali jako pierwsza. I odjęło mi mowę. Sala yła przepięknie urządzona. Dużo miejsca na taniec, a także na spożycie posiłku.
Gdybym nie wiedziała, ze to Sylwester ma się tu odbyć, pomyślałabym, ze będzie jakiś ślub.
Rozejrzałam się szukając znajomej osoby. Część gości już było. Były to osoby z rodziny Cece. Zaczęłam się uśmiechać i przechodzić przez tłumy. Nagle na drodze stanęła mi długowłosa dziewczyna z rudymi włosami. Niechcący na nią wpadłam, przewracając kieliszka z napojem, które niosła w ręce. Płyn wylał się na jej jasną sukienkę, robiąc brzydką plamę na materiale. Nastolatka popatrzyła na mnie z nienawiścią. Nie chciałam wszczynać awantury, w taki wyjątkowy dzień. Wzięłam ją za rękę i poprowadziłam do łazienki.
Po kilku minutach plamy nie było, a obydwie śmiałyśmy się z naszego spotkania. Choć miała groźne spojrzenie była bardzo miła. Nazywała się Miranda i była bliską przyjaciółką Chrisa. Można powiedzieć, że choć znałyśmy się zaledwie kilkadziesiąt minut, wiedziałyśmy, ze jedziemy na tych samych falach. Z uśmiechem wyszłyśmy z łazienki i udałyśmy się na parkiet. Tańczyłyśmy do piosenki " We found love" Rihanny, gdy usłyszałam wołanie mojego imienia.  Właścicielem tego był Chris. Powoli się odwróciłam, ukazując przy tym swoją zdziwioną twarz,

____________________________________________________________________________

Cześć ! :P Tym razem to ja, Claire ;)
Chciałabym wam podziękować, za taką ilość wyświetleń. Mimo, ze nie jest to dużo, to bardzo wiele znaczy :D Więc, dziękuję :)

Byłą teraz bardzo długa przerwa ze względu szkoły i innych drobiazgów, ale teraz będziemy się starać dodawać rozdziały na czas :)

Pozdrawiam !

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 13


Właśnie mierze kolejną sukienkę, która wybrała mama wraz z ciocią. To chyba dwudziesta z kolei. No ileż można? Mierzyłam już niebieską, zieloną, różową, czerwoną, żółtą, pomarańczową, ale to co mam właśnie na sobie napełnia mnie zachwytem. Najprostsza czarna sukienka, a na niej „narzutka” z czarnej koronki. Rękaw ¾ i wycięte plecy z jednym paskiem na środku pleców to jest to o czym marzyłam. Wyszłam z małego pomieszczenia zwanego przymierzalnią i pokazałam się moim towarzyszką. Gdy mnie zobaczyły zaniemówiły. Po chwili już w moim posiadaniu znajdowała się owa sukienka. Mama kupiła sobie zwykłą sukienkę w morskim odcieniu niebieskiego, która pod biustem miała czarny pasek. Ciocia za to ma w posiadaniu żółtą sukienkę z przedłużanym tyłem. Do kupienia zostały nam tylko dodatki. Ja postawiłam na zwykłe czarne obcasy, złote bransoletki oraz złoto czarną kopertówkę. Mama z ciocią wybrały czarne botki, kopertówki w odcieniu swoich sukienek  oraz srebrną biżuterię. Po kilku godzinnej przebieżce po sklepach poszłyśmy do kawiarenki , zamawiając czekoladę wraz z szarlotką. Dziś byliśmy zaproszeni na sylwestra do państwa Walker. Podobno to oni urządzają najlepsze imprezy w tej dzielnicy. Ok. trzynastej wraz z mamą i ciocią skierowałyśmy się w stronę fryzjera i kosmetyczki. Spędziłam tam trzy godziny. Już po godzinie siedzenia zaczęło mnie wszystko boleć, nie potrafiłam spokojnie wysiedzieć jednak starałam się tego po sobie nie dać poznać. Choć nie powiem efekt końcowy był powalający. Włosy zostały potraktowane lokówką i były upięte w kucyka, gumką z dużym kwiatem. Makijaż był wykonany z perfekcją . Na oku znajdowała się delikatna kreska, a powieka była muśnięta złotym i brązowym cieniem. Delikatny róż na kości policzkowej i pomadka w kolorze neutralnym dopełniła całości. Gdy wszystko było skończone pojechałyśmy do domu szybko się przebrać gdyż na siedemnastą mieliśmy być już u państwa Walker. W tempie natychmiastowym ubrałyśmy nasze kreacje i już wsiadałyśmy do samochodu, w którym czekali na nas tata, wujek i babcia. Gdy mijaliśmy kolejne domy myślałam o Matthew. Ciekawe co robi. Nie dostałam od niego żadnego sms z życzeniami świątecznymi. Chyba że zapomniał o swojej dziewczynie.
Półtorej godziny później.
Impreza trwała w najlepsze, a ja? Bawiłam się bardzo dobrze. Tańczę sobie właśnie z Nikodemem przy taktach „Green Day- 21 Guns”. Wtulona w niego wyobrażam sobie że tańczę z Matt’ym. Gdy piosenka się skończyła poszłam sprawdzić godzinę, a przy okazji chciałam zobaczyć czy nie dostałam jakiegoś sms. No i na moje szczęście bądź nie szczęście w mojej skrzynce znajdowała się wiadomość od Lisy. Łzy zaszły mi łzami, a w głowie pojawiło się pytanie „ Jak on mógł to zrobić?”. Nie mogła w to uwierzyć. Chciałam do niego zadzwonić, ale coś mi nie pozwalało. Postanowiłam że na razie dam sobie z tym spokój. Podeszłam do Nicka i dalej bawiliśmy siew najlepsze. Starałam się o tym nie myśleć. Gdy było za dziesięć dwunasta wszyscy wyszli na pole. Ubrałam swój płaszczyk i wyszłam przed dom gdzie dostałam kieliszek z szampanem. Obok mnie zjawił się młody Walker. Zaczęliśmy rozmawiać gdy zaczęło się odliczanie zapatrzyłam się w jego niebieskie tęczówki. Gdy wybiła północ nasze usta złączyły się w pocałunku. I tak o to właśnie zaczęłam Nowy Rok. 
Przytuliłam się do chłopaka i razem patrzyliśmy na niebo, które rozbłysło dzięki fajerwerkom.  Dzięki niemu zapomniałam o Matt’ym. Byłam szczęśliwa i chciałam żeby to trwało wiecznie. Niestety nic nie trwa wiecznie. Wtuleni w siebie poszliśmy do mojego pokoju. Rozmawialiśmy jeszcze długo. Obudziłam się z głową na torsie Nikodema. Przywiązałam się do tego chłopaka strasznie, ale dziś wyjeżdżałam do Londynu. Było mi z tego powodu przykro. Prawdopodobnie znalazłam tego jedynego, ale że moje szczęście jest przeogromne to pewnie go straciłam.
- Cześć piękna - usłyszałam radosny głos mojego towarzysz.
-Hej - odpowiedziałam uśmiechając się.- Która godzina?
- Około 10, a czemu pytasz?
- Cooo?! O kurcze.- wstałam szybko się ubierając.
- Ej, Eli co jest?
- Umówiłam się z Anką, na mieście o 11. - jego mina mówiła sama za siebie. Ubrałam t-shirt z jakimś nadrukiem i szorty nie przejmując się obecnością chłopaka w pokoju. W biegu wparowałam do łazienki robiąc wszystko naraz. Wzięłam telefon i jakąś kasę i zbiegłam na dół zjeść coś. 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Hej ;)


Hej ;)


Ja was naprawdę przepraszam że nie ma kolejnego rozdziału.
Ale nie potrafię go napisać.
Mam taki mętlik w głowie, życiu że nie daje rady.
Wymiękam, nie daję rady brnąć w to wszystko.
Mam mieszana uczucia.
A to że nie daje sobie pomóc bardziej mi pląta życie.
Ale taka jestem.
Więc na jakiś czas robię sobie przerwę w pisaniu.

Przepraszam Was <3

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 12

Gdy się obudziłam, nie było nikogo w domu. Zeszłam, na dół ociągając się, aby zrobić sobie śniadanie.  Na stole leżały brudne talerzyki i szklanki po kawie. Wiedziałam,że rodzice Luka mieli jechać dzisiaj na kilka godzin do pracy. Zdziwiłam się  bo dzisiaj wigilia, ale nic nie powiedziałam. Moja siostra ze swoim narzeczonym chcieli pojechać na narty, a chłopcy mieli zostać w domu. Tylko problem w tym ,że ich także nie było. Nie byłam zła, że byłam sama, ale wkurzona, że nie zabrali mnie ze sobą. Myślałam  że dobrze się dogadujemy i jesteśmy przyjaciółmi, jednak najwidoczniej się myliłam. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Cześć - usłyszałam w słuchawce znajomy męski głos.
- Hej ... - w duchu ucieszyłam się.
- No więc, jak tam święta ? - chłopak był zawstydzony.
- Jak zwykle, fajnie .Poznałam rodzeństwo Luka i jego rodziców. A jak u ciebie ? - śmiałam się do słuchawki.
- Dobrze, jak na razie, Trochę się nudzę bo rodzinka pałęta się i gotuje....
Usłyszałam kogoś krzyk przez słuchawkę.
- Dobra wołają mnie. Miłych świąt. Na razie.- mówił szybko.
- Wzajemnie Pa. - pożegnałam się z Dave'am
Poszłam wziąść szybki prysznic, ale skończyło się na 2 h. Jak zwykle.  Potem czekałam i czekałam, ale nikt nadal się nie zjawił. Wkurzona wyszłam na spacer do pobliskiego lasku. Drzewa rozpływały się pod białą kołderką, a moje stopy zostawiały wyróżniające się ślady. Płatki śniegu delikatnie spadały mi na nagie ramiona w podkoszulku i szybko topniały. Mróz dawał mi się we znaki więc miałam już wracać, gdy zauważyłam w oddali ciemny kształt. Był to prawdopodobnie mężczyzna z siwymi włosami o wysokiej sylwetce, Zbliżyłam się trochę, aby zobaczyć co robi. Zauważyłam, że próbuje złapać małego króliczka, a w ręku ma strzelbę i celuje w zwierzątko. W myślach pojawił się przebłysk czarnego
scenariusza.
- Co pan robi ? - krzyknęłam i skoczyłam na mężczyznę  Gdy ten w końcu stracił równowagę i upadł na plecy, wzięłam strzelbę i wycelowałam w niego- Miło panu, jak ktoś w pana celuje ? Miło ?
- Spokojnie, spokojnie. Przepraszam. - facet zrobił przepraszająca minę. Po chwili przykicał do niego króliczek, a ten delikatnie przesunął ręką po jego nieskazitelnie białym futrze.- Wybacz to mój królik.
- Hę ? -stanęłam jak wmurowana- To czemu do niego mierzyłeś ? - oddałam strzelbę
- Nie był mi posłuszny i uciekł. Jest najmłodszy i jeszcze trochę się buntuje. Strzelby się boi. - wstał i się otrzepał, po czym podał mi dłoń.- Jerry.
- Claire.
- No jestem pod wrażeniem. Nie każda nastolatka się na mnie rzuca- powiedział wesoło.- A tak poza tym nigdy cię tu wcześniej nie widziałem.
- Jestem tu z siostrą, jej chłopakiem i jego rodziną.
- Czyżby Cece ?
- Tak, owszem - uśmiechnęłam się na widok skwaszonej miny Jerrego.- A tak w ogóle po co panu strzelba ?
- Poluje na ptaki. Moje hobby od dzieciństwa.
- To dozwolone ?
- Oczywiście, ale tylko gdy jest sezon. Własnie się rozpoczyna. Chcesz możesz popatrzeć, ale może najpierw się ubierzesz ?
Zapomniałam, że mam na sobie podkoszulek i spodnie. Jerry podał mi dużą bluzę i poszliśmy na polowanie. Widziałam jak ptaki najpierw szybowały, a potem żałośnie spadały do dołu dziobem. Zamykałam oczy, nie chciałam na to patrzeć, ale interesowało mnie to. Nawet nie zauważyłam upływu czasu.
- Musze już chyba wracać.
- Tak, jest już 17. Wigilia, rodzina, rozumiem. - jego mina posmutniała.
- A co z pana rodziną ? - nie mogłam się powstrzymać.
- Jest daleko. Zona umarła a dzieci poszły własną drogą.
- To może... wpadnie pan na kolacje ?
-Naprawdę ? Nie wiem czy tak można ...
- Jasne, czemu nie ? To widzimy się o 20. Do zobaczenia. - pomachałam mu i pobiegłam.
Gdy weszłam do domu, usłyszałam płacz siostry.
- Zadzwońcie po policje ! Może ktoś ją uprowadził ? Zabił, zgwałcił ? Boże ... - zrobiła rozpaczliwy gest dłońmi.- A przecież ma dopiero 15 lat, moja biedna mała ?
Wszyscy siedzieli na kanapie i rozmawiali.
- Zaczekajmy jeszcze.
- Poszukajmy.- padały propozycje, od strony chłopców.
Odchrząknęłam.
- Kogo szukacie ? Chętnie pomogę. - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Jesus Maryja ! - powiedziała Cece.
- Proszę pani, Jesus niema ryja, ma buzie- odpowiedziałam.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Gdzieś ty się podziewała ? Wszyscy cie szukaliśmy!
-- Poszłam na spacer, poznałam miłego pana...
- Miłego Pana ?! Co on ci zrobił ....? Kochanie ...
Znowu wpadła w histerie.
- Nic, Klaro uspokój się. Pan od królików. Zaprosiłam go dzisiaj na wigilie, bo jest sam.
- Pan Jerry ?
- Tak, bardzo miły.
- Aaa owszem, znam go, jest miły. - powiedział tata Luka.
- Okey to teraz do pracy ! Zaczynamy przygotowania.
I tak zaczęło się gotowanie sprzątanie i inne prace. Wszystko poszło gładko. Kolacja była już gotowa  a ja ani słowem nie odezwałam się do chłopców  którzy co chwile próbowali zwrócić na siebie uwagę  Pan Jerry przyszedł i wręczył mi prezent. Był to ten królik z lasu. Długo prosiłam Klarę  abym mogła go zatrzymać. W końcu się zgodziła.Do tego mężczyzna opowiedział rozbrajająco historie,gdy skoczyłam na niego z lufą w ręce, w obronie tego własnie królika. Wszyscy śmiali się do łez.
Od rodziców Luka dostałam szkatułkę z baletnicą  od Luka i Klary- parę skarpetek i zestaw do pielęgnacji ciała i ostatnie... od chłopców, co było powodem dzisiejszego zniknięcia- biżuterie. Chris nawet pomógł założyć mi łańcuszek, intensywnie się przy tym czerwieniąc. Musiałam przyznać, był śliczny. Czarne perełki z czerwonymi różyczkami. Podziękowałam im wszystkim uściskiem. I tak skończył się dzień. Teraz to jeszcze czekałam na nowy rok.