czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 11 cz. 1

Z perspektywy Clair:

Krajobraz co sekundę zmieniał się na coś innego. Jadąc autem z taka szybkością, niema w tym nic dziwnego. Głęboko zamyślona obserwowałam , co jest za oknem juz dobre parę godzin. Moje uszy przyzwyczaiły się już do mocnych bitów i głośnego hip-hopu, którego Luke był wielkim fanem. Lubiłam z nim jeździć, właśnie z tego powodu. Nigdy nie było niewygodnej ciszy, bo w środku muzyka wypełniała całe wnętrze. Razem z moją siostra rozmawiali o sprawach, które mnie nie interesowały, czyli meldunek i jego rodzina. Udało mi się podsłuchać, że Luke miał 3 braci i 1 siostrę. Wszyscy mieliśmy spedzic razem Święta. Na tę myśl zachciało mi się wymiotować. W moich myślach pojawilo się wspomnienie rodziców. Byli zawsze uśmiechnięci i dobrzy, Ale zginęli i nigdy ich juz niebedzie. Otrząsnełam się i wsuchałam w muzyke, aby niemyśleć o nich. Nawet niepoczułam jak zasnęłam.
Obudzilo mnie ostre hamowanie. Siostra wypowiadała ze swoich ust najrózniejsze przekleństwa, które wzbudzały we mnie strach. Luke jak zwykle spokojny i opanowany, uspakajał ją. Bylismy na jakimś odludziu pokrytym sniegiem. Droga była wyboista i kreta, a przedewszystkim śliska.
- Jestesmy juz prawie na miejscu - poinformowała mnie Klara
- Okey - powiedziałam sennie.
Obraz gór i drzew rozciagał się na całej długości. Pod białą kołderką wyglądały tak czysto i delikatnie. Musze powiedzieć, że widok mnie zachwycił. Biel aż raziła w oczy.
Dojechalismy do małego domu. Był dwupiętrowy z wieloma oknami. Za duży jak na jedną rodzinkę.
Weszlismy do środka. Było ciepło jak pod kocykiem , w przeciwienswie z mrozem na zewnątrz. W progu odrazu powitała nas puszysta pani. Krótko przyciete blond włosy z brązowymi pasemkami. Niebieska sukienka, troche za ciasna opinała jej ciało. Kobieta może około 40-stki. Ucałowała mocno Klare i Luka, po czym przeszła do mnie.
- Ooo ... co za sliczna dziewczynka. Zapewne Clair - i ścisneła mnie mocno aż zatopiłam się w jej ciele.
- Taa...k  -zdązyłam jeszcze wyjąkać, bo po chwili zabrakło mi oddechu.
- Kochanie, nie widzisz, że dziewczyna jest wystraszona ? - mocny bas przyszedł mi na ratunek. Tzn głos.
Zza kobiety, wyłonił sie mężczyzna średniej postury. Miał krótko przycięte czarne włosy i sweterek w renifery. Podał mi ciepłą dłoń:
- Cześć. Jestem Robbie, a to moja żona Cece. Miło mi cie poznać - uśmiech pochłąnął cała twarz Robbiego- mozesz nam mówic po imieniu. W końcu i tak zaniedługo staniemy się rodziną.
Uśmiechnęłam się lekko. Cece głosno zawołała synów, aż mi prawie bebenki pekły. Luke zobaczył moje skrzywienie i zaczął się śmiać.
Zachwile na schodach pojawiło sie trzech chłopców. Pierwszy miał na sobie czarne spodnie, granatową kamizelkę i białą koszule pod nią. Czarne włosy nigdzie nie odstawały. Jasna twarz, brązowe oczy i wydęte usta nadawały buzi wyraz znudzenia.
Następny wyglądał nieco inaczej.Miał jasno brązowe włosy rozczochrane, gdyby dopiero wstał, czerwona koszula rozpinana a pod nią czarny top nadawały mu jeszcze bardziej niechlujnego wyglądu, w przeciwieństwie do brata. Jego oczy były jak dwa węgielki, czarne pasowały do ciemnej karnacji. Ostatni ,blondyn z postawionymi włosami. Zdawał sie normalny. Ubrany w jakąś normalną zieloną koszulkę z nadrukiem jakiegoś logo drużyny piłkarskiej. Najwidoczniej fan piłki nożnej.
Staneli za ciotką jak na rozkaz, czekając co matka ma im takiego do powiedzenia, że tak głosno krzyczy. Miałam nadzieje, że chce zawołac ich na obiad, jednak się myliłam i spełniły sie moje najgorsze oczekiwania:
- To jest Clair, siostra Klary. Śliczna, nie ? - Zajmijcie sie nią, dobrze ?- wskazała na mnie palcem, a jej pulchna twarz rozjasniała, gdy zaczęła przedstawiac mi synów.- Ten pierwszy to Chuck ma 17 lat. Mądrala moja - Cece ucałowała go w policzek.- następny to Shane, ma 15 lat, chyba mniej więcej w twoim wieku, prawda ? - zwróciła sie na mnie, a ja pokiwałam głową. Głosu niemogłam wydobyć z nieznanych mi powodów.- I to ostatni lat16 - Christopher.
Po szczegółowym przedstawianiu nas, zaprosiła na obiad. Gdy weszłam do jadalni moim oczom ukazał sie stół pełen najrózniejszych potraw: od zup po kurczaki, sałatki i desery oraz koktajle, napoje i herbatki. Co kto woli.
Każdy miał na swoim talerzu nałożone przynajmniej po 3 rodzaje kotletów i sałatek , oprócz mnie. Postanowiłam zachwycić się jedynie sałatką owocową oraz koktajlem truskawkowym. Chciaz nawet to bylo mi trudno zjeśc. Po takiej jezdzie autem, mój żołądek nadal odbywał typowe dla niego turbulencje.
Skończyłam jeść pierwsza, dlatego Cece postanowiła mnie oprowadzić.
Zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Niestety, jak sie potem okazało niebył tylko mój. Był naprawde wielki. Zajmował on około 5 okien, które stały od siebie w odległości metra.
Były tam 4 łóżka, każde w innych rogu. Tylko jedno było przyscielone dla dziewczyny. Szafy 3-drzwiowe i dywan na srodku zajmowały troche miejsca, ale nadal pokój miał swoja przestrzeń. Oprócz tego było wejście na balkonik, jednak nie sądze, żeby ktoś tamtędy wychodził w czasie zimy.
Rozpakowałam sie szybko i poszłam wziąść prysznic. Zanim wszyscy porozmawiali i sie rozpakowali nastał wieczór. Do spania miałam to co zwykle :krótkie szorty i długa, czarną, męską koszulkę, zasłaniająca wszystko. Wygladało jakbym pod spodem nic niemiała, ale no cóż.
Gdy weszłam do pokoju, chłopcy siedzieli na łóżkach głośno o czymś rozprawiając. Zdobyłam sie na uśmiech i powiedziałam "Cześc". Oni jakby się zmówili odpowiedzieli chórem ,jak to raz zrobili ich rodzice. Usiadłam na łózku kiedy poczułam, że cos koło mnie siada. Odwróciłam głowe. Chris patrzył się na mnie, jakby zobaczył ducha. Jego spojrzenie było tak lodowate, że zrobiło mi sie zimno.
- O co chodzi ? - zapytałąm troche za mocno, bo w jego spojrzeniu pojawił sie niepokój.
- Sorki ... - pomyliłem cie z kims - powiedział nieco speszony. Popatrzyłam na resztę. Wpatrywali sie we mnie badawczym wzrokiem.
- Okey... niema za co. Pzepraszam.
Wstał i głosno westchnął.
- Jesteś Clair , tak ? - usmiechnął się miło.
- Tak, a ty Chris. - składałam ubrania, aby nie patrzeć na nich.
- No ... cieszę się ,że spedzimy razem świeta - poklepał mnie po ramieniu i poszedł do swojego łóżka. Chuck również się usmiechnął, jednak Shane odwrócił głowe i poszedł spać. Trochę mnie to zaniepokoiło.
- Dziekuję i przepraszam za kłopot - powiedziałam ,gdy w końcu skończyłam układac i znalazłam sie w łóżku . Wszyscy równocześnie się odwrócili i utkwili we mnie wzrok. Obróciłam sie na drugi bok, i zasnęłam błogim snem.

- Wstawaj ! Kurde co za dziewczyna... Ej ! - krzyknął na mnie jakiś męski głos. Był mocny i grozny. Bałam sie otworzyć oczy, jednak pospiesznie to zrobiłam. Nade mną pojawiła sie głowa Shane, najwyrazniej zdenerwowana. Był już ubrany i szarpał moja kołdrę. Spałam rozwalona na całym łóżku, a koszulka była podwinieta aż po pępek.
- Co jest ? - zapytałam jeszcze na wpół przytomna.
- Moja matka kazała cię zawołać na śniadanie.
- Aaa okey dzięki. - I znowu zamknęłam oczy ...
Tym razem ktoś zacżął mnie podnosić za ramiona.
- Ejj ... czekaj. Nie jestem głodna, jedyne co chce to spać, okey ?
- Hmm .. niechcesz iść, to sam cię tam wezmę. - powiedział chłopak bardzo cicho. Zrozumiałam dopiero, gdy byłam w powietrzu.
Przełożył mnie przez ramie jak lalke i zaczał znosić. Mimo, że go biłam i krzyczałam, niepuszczał. Czułam na nogach jego ciepły oddech i delikatne dłonie. Po schodach odrazu pojawiła sie jadalnia. Wszyscy patrzyli na nas dziwnie, a potem zaczeli sie głośno smiać. Mi nie było do smiechu. W końcu postawił mnie na ziemi. Podziekowałam mu niezbyt miłym spojrzeniem
- Haha ! W końcu ktos zdołał obudzic moją siostrę. Gratulacje - najgłosniej śmiała sie moja siostra.
- Obudzic to jedno , a żeby była na sniadaniu to dopiero wyczyn - zawołał Luke. Fala śmiechu ponownie ogarneła całe pomieszczenie. Usiadłam na swoim miejscu obok Chrisa i ... niesety Shane'a.
Cos mnie uderzyło pod stołem. Ten kretyn zaczał mnie kopać, więc mu oddałam, o wiele mocniej.. Chyba zabolało bo wydobył z siebie głośny syk.
- Nieprzejmuj sie nim tylko wcinaj - uratował mnie z sytuacji Chris.
-  Dobra - usmiechnełam się ,jednak wzięłam jedynie sok pomarańczowy i jabłko.
- Spisz jak kamień - tym razem odezwał sie Chuck - każdy był na górze  próbował cię budzić.
Spojrzałam na niego pytająco. No pięknie.
- Dopero Shane cię zniósł - kontynuował.
- Która w ogóle godzina ?
Luke popatrzył na zegarek - Jest wpółdo 10.
- Co ?! Dopiero ...
- Tak, idziecie dzisiaj z chłopcami po drewno. Trzba zapalić w kominku.
- Ehh ...
Poszłam szybko sie ubrac. Wziełam jasne jeansy z plamami, czarną koszulkę. Włosy zwiazałąm w długi warkocz. Krótkie kozaczki i kurtka w odcieni jasnego brązu dobrze do tego pasowały,. Do tego czerwony szalik i rękawiczki bez palców
Chłopcy mieli na sobie sportowe kurtki i buty. Rózniły sie jedynie kolorami.
W ciszy szlismy do lasu. Oni rąbali drzewo, a ja nosiłam do sanek.
- Heyj, może sie troche zabawimy ? - zawołał Chris.
Spojrzelismy na niego pytajaco.
- Tam jest górka. Urzadzmy sobie wyścigi. 2x2.
- Na drewnie?
- Pewnie !
Chłopcom spodobał sie pomysł. Odrazu wskoczyli na wielki płat drewna. Chuck i Shane weszli na jedno. Chris został sam
- Wsiadasz?
- Taa - weszłam na deske. Siedziałam z przodu mono wtylona w chłopaka. On miał kierowac , więc trzymał sznurek. Wystartowalismy. Zapomniałam ,że miałam lek wysokości. Jechaliśmy z olbrzymią prędkością i to w dodatku z dośc stromej górki. Chłopcy wiwatowali i przeklinali na siebie. Jak narazie wygrywalismy. Sytuacja się zmieniała co pół minuty. Potem juz miałam przysłoniete oczy. Gdy poczułam,że deska juz nie jedzie otwrarłam powieki.
-Wygralismy ! - usłyszałąm głos Chrisa. Cieszył sie jak dziecko. Juz stał i cos krzyczał do pozostałych. Podał mi ręke, a gdy byłam na włysnych nogach mocno uścisnął. Cieszyłam sie razem z nim.
Świetnie sie bawilismy. Potem już napieta atmosfera została rozładowana. Rozmawialismy o szkole, rodzine, przyjacielach. Chuck był w 2 klasie technikum ekonomicznym. Miał dziewczyne o imieniu Betty. Miał najlepsze wyniki w nauce w szkole. Chris chodził do liceum sportowego. Miał mnóstwo koleżanek, a dziewczyna niedawno z nim zerwała. Usmiechał sie jak to mówił i był z siebie zadowoly. Shane kończył 3 gimnazjum. Kiedys miał problemy z narkotykami, ale poszedł na odwyk. Dziewczyny go nieinteresowały, ale jego osoba je owszem.
Zpalilismy w piecu i rozmawialismy aż do wieczora. Potem pojechałam z Cece kupic prezenty. Jutro miałabyc wigilia. Niemogłam sie doczkac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz